Nieśmiertelny
„Zawsze wolałem ludzi, którzy we mnie widzieli Don Kichota, od tych, co mnie mieli za pajaca.”[1]
„Poznałem niebo i piekło. I to jest wystarczająca odległość na moją drabinę do nieba w nieskończoność”[2] – mówił o swoim życiu Annie Retmaniak w audycji radiowej z okazji swoich osiemdziesiątych trzecich urodzin. Czym było piekło Józefa Szajny, wiemy. Z trwającej ponad pięć lat wojny, cztery i pół roku spędził w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Ślady tego doświadczenia były obecne w całej jego twórczości, nawet jeśli nie odnosił się do niego bezpośrednio. A co z niebem?
Odpowiedź można znaleźć w innym wywiadzie; udzielonym kilka lat wcześniej. „Miałem piękne dzieciństwo. Jeśli moje życie jako całość jawi mi się w formie kuli, która nie tylko w cywilizacji śródziemnomorskiej jest znakiem pełni, mój dom rodzinny widzę tak piękny jak sześcian równoboczny, w którym jest wszystko. I wszystko na swoim miejscu, ojciec, matka i liczne rodzeństwo”[3]. Ojciec, Julian Szajna, był maszynistą kolejowym – kursował pociągami na trasie Lwów–Kraków. Matka, Karolina z domu Pieniążek, zajmowała się domem i dziećmi. Józef Szajna miał czworo rodzeństwa – dwie siostry i dwóch braci. Urodził się w Rzeszowie w 1922 roku, 13 marca. Ta trzynastka, jak dowiedział się od polskiej Żydówki, którą spotkał w 1986 roku w Tel Awiwie przy okazji pracy nad siódmą wersją Repliki, przyniosła mu szczęście. „W kabale liczymy dwie sąsiadujące ze sobą liczby: jeden i trzy. A cztery to szczęśliwa liczba – on jest w czepku urodzony” – powiedziała wtedy[4]. I można też tak spojrzeć na wojenną biografię Szajny: dwa razy czekał na stracenie w celi śmierci i dwa razy cudem jej uniknął.
Aresztowany w 1941 roku, po nieudanej próbie przekroczenia granicy słowacko-węgierskiej, trafił – przez kolejne więzienia – do Auschwitz. Miał wtedy dziewiętnaście lat. Po wojnie wielokrotnie i ze szczegółami opowiadał o życiu więźnia numer 18729 na granicy śmierci, ale w kontekście jego twórczości zwraca uwagę jedno wyznanie: w chwilach zwątpienia ślubował losowi, że w zamian za ocalenie poświęci się działaniom na rzecz sprawiedliwości. I że zobowiązanie to przełożył na sztukę[5]. Swoją misję traktował bardzo poważnie, tematy, które podejmował, dotyczyły fundamentalnych spraw – człowieczeństwa i kondycji współczesnego świata. W przetrwaniu w Auschwitz, a potem w Buchenwaldzie na pewno pomogło mu nie tylko szczęście, ale i doskonała forma fizyczna. Przed wojną trenował pływanie – zdobył mistrzostwo Polski w skokach z trampoliny i wicemistrzostwo w pływaniu w konkursie szkół średnich. Na zdjęciach z Maczkowa, dokąd trafił po wyzwoleniu, pozuje nad rzeką Ems latem 1946 roku, z dumą prezentując wysportowane ciało.
Maczków, czyli niemieckie Haren w Dolnej Saksonii, przez kilka lat po wojnie był zasiedlony przez Polaków wywiezionych do Niemiec. Tu Szajna zrobił maturę. Podobno pracę z polskiego napisał o powstaniu warszawskim, choć przecież mógł je znać tylko z opowieści[6]. Po maturze miał do wyboru – stypendium w Paryżu albo powrót do Polski. „Nikomu niepotrzebny, pełen kompleksów, szukam szansy w nauce. Wstydzę się swego «garbu» i nie przyznaję do przeżyć. Rozpoczynam studia na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w 1947 roku” – napisze po latach[7]. W 1952 roku ukończył grafikę, a rok później scenografię u Karola Frycza – dyplom zrobił z Ptaków Arystofanesa. O grafice mówił, że to „reżyserowanie płaszczyzny”, o scenografii – że „organizacja przestrzeni”. I tak już zostanie – jedną nogą w sztukach plastycznych, drugą w teatrze. Dwa lata po dyplomie wróci na uczelnię, ale już jako wykładowca. Ze studentami czwartego roku scenografii poprowadzi zajęcia – dekoracja ogólna i widowisk okolicznościowych. Na krakowskiej akademii będzie wykładał przez następnych kilkanaście lat, a zebrane doświadczenia wykorzysta potem w Warszawie jako kierownik Studium Scenografii. „Student przychodzący dobrowolnie po naukę do pedagoga, czyniący to z własnego wyboru, oczekuje od niego rozmowy i nawiązania dialogu. Chce się czegoś od profesora dowiedzieć. Ale prawidłową rzeczą jest, jeśli następnie skieruje się on w inną stronę, ku sobie. Ważna jest chwila, w której młodzież zaczyna sobie zadawać pytanie: jak przeciwstawić się Szajnie?”[8]. Właściwie przez całe zawodowe życie utrzymywał bliski kontakt z młodymi twórcami. Dzięki temu miał wgląd w nowe zjawiska w sztuce, a więc była to relacja oparta na wymianie. Potrafił zapalić się do czyjegoś pomysłu, pomóc artyście w debiucie.
Sam jako dyplomowany scenograf debiutował w Teatrze Ziemi Opolskiej, spektaklem Sprawa rodzinna Lutowskiego w reżyserii Ireneusza Erwana. Ale to nie była jego pierwsza realizacja. Aktor Antoni Pszoniak wspominał, że spotkali się w teatrze amatorskim. „Jeszcze w czasach uniwersyteckich, jako student, występowałem w teatrze robotniczym, gdzie grałem Mazepę. Scenografię miał robić jakiś malarz krakowski, pan Szajna. I wyglądało to w ten sposób, że były piękne wnętrza i zamek, i świeczniki. Sam mnie ubierał w kostium niesłychanie piękny, złoty. I była piękna peruka, którą sam układał, a na koniec założył śliczną koronkę, którą wyciął z firanki”[9]. A Szajna przywoływał nawet wcześniejsze doświadczenia: „Scenografią zajmowałem się jeszcze jako amator, zaraz po wyzwoleniu, w Maczkowie, w latach 1946–1947. Tam też po raz pierwszy widziałem przedstawienie Leona Schillera”[10]. Dyrektorką Teatru w Opolu była Krystyna Skuszanka. To stąd całą trójką – z mężem Jerzym Krasowskim, który był też reżyserem, i z Szajną jako etatowym scenografem – przejdą do kierowania teatrem w pierwszym socjalistycznym mieście, które właśnie powstawało. Skuszanka tak opisywała początki Teatru Ludowego w Nowej Hucie: „Budowaliśmy od zera. Nie było starego zespołu, starych przyzwyczajeń, nawet starej widowni... Aktorzy to w większości młodzież wprost po szkole, publiczność – nasza pierwsza publiczność – to robotnicy, którzy budowali teatr”[11].
Praca Szajny od razu została dostrzeżona. Za scenografię w Ludowym – przede wszystkim do przedstawień Jerzego Krasowskiego: Księżniczki Turandot(współreżyserowanej przez Skuszankę), Myszy i ludzi, Jacobowsky’ego i pułkownika – „Przegląd Kulturalny” przyznał mu nagrodę artystyczną za rok 1957. Co ciekawe – nie w dziedzinie teatru, ale plastyki, decyzję uzasadniając tak: „Jest rzeczą paradoksalną, że nagrodę plastyczną przyznano nie malarzowi ani rzeźbiarzowi, ale przyznano scenografowi, a więc człowiekowi teatru. Dlaczego właśnie tak się stało? Stało się tak dlatego, że Szajna, człowiek teatru i człowiek plastyki, umiał właśnie teatrowi tak mocno narzucić element plastyczny, iż właśnie temu to elementowi plastycznemu, między innymi oczywiście, teatr nowohucki zawdzięcza swoją przodującą, a przynajmniej jedną z najwybitniejszych pozycji w naszym krajowym życiu teatralnym”[12]. A konkurencję miał mocną – wśród kontrkandydatów do nagrody byli między innymi Alina Szapocznikow i Tadeusz Brzozowski. Na czym polegało nowatorstwo Szajny? Bożena Kowalska, która na twórczość artysty patrzy okiem nie teatrolożki, ale krytyczki sztuki, zwróciła uwagę na jego prekursorstwo: „W samym końcu lat pięćdziesiątych powstało zjawisko w plastyce, które się nazywa environment. We wszystkich podręcznikach, jakie znamy – amerykańskich – będziemy się spotykać ze stwierdzeniem, że pierwsze environment stworzył Alan Kaprow. Stworzył je mianowicie w 1959 roku i była to scenografia do słynnego happeningu, który się nazywał 18 happeningów w 6 odsłonach. Jeśli sobie przypomnimy spektakle Szajny z Nowej Huty, to przecież – czy w Imionach władzy Broszkiewicza, czy w Myszach i ludziach Steinbecka w latach 1956–1957 – wchodziło się na widownię i widziało się przed sobą scenę, która była autentycznym environment. Tylko równie podporządkowanym celowi teatralnemu jak Kaprow w ’59 roku, czyli trzy lata później, podporządkował tę swoją scenografię happeningowi. Było to jedno z odkryć sztuki polskiej, które nie jest powszechnie znane”[13]. Na pewno nie było znane recenzentowi „Trybuny Ludu”, Janowi Alfredowi Szczepańskiemu, który po premierze Szekspirowskiego Wieczoru Trzech Króli w reżyserii Skuszanki nazwał scenografię Szajny pogardliwie „szmacizmem”[14].
Doceniony, ale już z opinią artysty kontrowersyjnego, dostaje propozycje z innych teatrów. W 1959 roku projektuje między innymi scenografię do Nie-Boskiej komedii Krasińskiego w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi i, dla Teatru Dramatycznego w Warszawie, do Wariata i zakonnicy oraz W małym dworku w reżyserii Wandy Laskowskiej. Do Witkacego Szajna będzie wracał. W tym samym czasie poznaje Jerzego Grotowskiego, który od końca lat pięćdziesiątych prowadzi Teatr 13 Rzędów w Opolu. W wydawanym przez teatr piśmie „Materiały – Dyskusje Teatru 13 Rzędów” Szajna publikuje artykuł O teatrze współczesnym. Pisze w nim: „Popełniamy błąd, myśląc o scenografii jako o wartości wydzielonej, zewnętrznej, poprzez którą można przeprowadzić linię rozdziału od reszty działań scenicznych. Opowiadam się za teatrem jedności”[15]. Myśl tę będzie rozwijał w kolejnych tekstach publikowanych w prasie, tłumacząc się ze swojej wizji teatru. Jednym z najczęściej zadawanych Szajnie przez dziennikarzy pytań było to, kim właściwie jest – reżyserem czy malarzem. Odpowiadał zawsze w ten sam sposób: że nowy teatr, który chce tworzyć, jest wypadkową wielu dziedzin sztuki. Współpraca z Grotowskim nad Akropolis Stanisława Wyspiańskiego, zrealizowanym w 1962 roku, będzie dla Szajny punktem zwrotnym na drodze do autonomii w teatrze. Przenosząc akcję dramatu z Wawelu do obozu koncentracyjnego, Szajna pierwszy raz tak wprost i bezpośrednio odwołał się do swoich wojennych doświadczeń, a elementy, które wprowadził na scenę – rury, taczki, schodzone buciory – staną się znakiem rozpoznawczym jego przedstawień. Tymczasem dobra passa Teatru Ludowego, wspierana przez I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie, Lucjana Motykę, stopniowo mija. Awangardowy teatr w robotniczym mieście okazał się jednak zbyt hermetyczny, a wyrobiona krakowska publika nie była w stanie zapełnić widowni. Zniechęceni krytyką, Skuszanka i Krasowski odchodzą w 1963 roku do Warszawy. Dyrekcję przejmuje Szajna. „W momencie odejścia tej pary zdałem sobie sprawę, że [...] mnie czeka los służebnego scenografa, który będzie robił na zamówienie dla reżysera. Który [...] nie wypowie się artystycznie, dopóki nie obejmie tych dwóch dyscyplin”[16]. Scenograf dopiero co został reżyserem – w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie wystawił Post u ludożerców Joanny Gorczyckiej. Teraz reżyser został dyrektorem.
Pierwsza autorska premiera Szajny w Ludowym – Rewizor Gogola – zebrała miażdżące recenzje. Roman Szydłowski w „Trybunie Ludu” nazwał przedstawienie popisem „malarza, który nie potrafi przetłumaczyć swych wizji na powszechnie zrozumiały język sceny”[17]. Przy okazji skrytykował dyrekcję: „Droga zapoczątkowana spektaklem Rewizora prowadzi w ślepy zaułek abstrakcji, z którego nie ma wyjścia. Trzeba z niej czym prędzej zawrócić”. Na stanowisku Szajna wytrzyma trzy sezony. Chociaż atak na Rewizora nie dla wszystkich oznaczał porażkę. „No, to ci gratuluję, bo tak złej recenzji jeszcze nie otrzymałem” – winszował Szajnie Grotowski[18]. W sprawie oceny przedstawień zarówno krytycy, jak i widzowie byli podzieleni, ale skrajne opinie – wszystko albo nic – to tylko dowód na to, że wobec teatru Szajny trudno było pozostać obojętnym. O piorunującym wrażeniu – podobnym do tego, jakie za kilka lat będzie wywoływać Replika – mówili widzowie Pustego pola Tadeusza Hołuja. Dramat, którego akcja toczy się na terenie Auschwitz-Birkenau, Szajna wystawił z okazji dwudziestolecia wyzwolenia obozu. Z Hołujem łączyły go obozowe doświadczenia – dramatopisarz też był ocalałym więźniem, do 1967 roku pełnił funkcję sekretarza generalnego Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, do którego należał i Szajna. Puste pole, zrealizowane w 1965 roku, z miejsca zostało zaproszone na festiwal Prima Rassegna Internazionale dei Teatri Stabili we Florencji. To był początek międzynarodowej kariery Szajny. Na dziesięciolecie Teatru Ludowego i pięćdziesięciolecie Rewolucji Październikowej przygotował Misterium Buffo Majakowskiego – przedstawienie skrytykowane jako hermetyczny zestaw popisowych chwytów Szajny. Niedługo potem żegnał się ze swoim teatrem – adaptacją Zamku Kafki, „o społeczeństwie, które przyjęło i zaaprobowało reżim narzucony przez zamek, i o tragedii jednostki, która znalazła się poza wspólnotą”. Nie bez żalu wspominał: „Z Nowej Huty musiałem odejść, żeby nie powiedzieć, że zostałem wyrzucony. I to ze względu na repertuar, i na formę teatru. Bo zarzucano mi formalizm, może rewizjonizm – niedalekie to były słowa za czasów Gomułki [19].
Po odejściu z Nowej Huty dostaje etat scenografa w Starym Teatrze w Krakowie. Dyrektorem jest wówczas Zygmunt Hübner, na etacie reżysera – Jerzy Jarocki, stale współpracuje Konrad Swinarski. W tym zestawieniu teatr Szajny – plastyczny i agresywny, w którym tekst dramatyczny traktowany jest bardzo swobodnie – intryguje, ale częściej budzi opór. Wystawia tu Witkacego i Majakowskiego. Przed premierą sztuki Helmuta Kajzara Paternoster cenzura każe wstrzymać próby. Nie chodziło o Szajnę, a o Hübnera – żeby ustąpił ze stanowiska – ale Szajna ma już dosyć nieprzychylnego Krakowa. Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawiły się nowe możliwości. Reżyseruje w różnych teatrach w Polsce, dostaje też pierwszą propozycję z zagranicy. W 1970 roku projektuje scenografię do Makbeta w reżyserii Colina George’a w teatrze w Sheffield. I chociaż rok 1969 nie jest dla niego dobrym czasem w krakowskim teatrze, na innym polu okaże się przełomowy. Z okazji stopięćdziesięciolecia krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych przygotowuje Reminiscencje – instalację upamiętniającą krakowskich artystów, którzy zginęli w czasie wojny. To tu pojawia się słynna sylweta ze zdjęciem rzeźbiarza Ludwika Pugeta w obozowym pasiaku. Praca, razem z rzeźbą Władysława Hasiora, reprezentowała Polskę na Biennale w Wenecji w 1970 roku. Wywołała autentyczne poruszenie. Reminiscencje stopniowo ewoluowały w stronę Repliki, najważniejszego przedstawienia Szajny, które przeszło do historii dwudziestowiecznego teatru. „Replika I była w zasadzie podobna do Reminiscencji, prezentowanych rok wcześniej [...]. Była kompozycją przestrzenną bez udziału aktorów, pokazaną po raz pierwszy w 1971 roku w muzeum w Göteborgu na Dniach Polskiej Kultury. Tam przyszło mi do głowy, żeby postacie, które wyrwałem z życia i z malowania, a później razem zestawiłem, ożyły. [...] Chciałem przekroczyć granice czystej sztuki, a jednocześnie teatr do sztuki tej zbliżyć”[20]. Tak powstała druga wersja Repliki – z udziałem aktorów – zaprezentowana na festiwalu w Edynburgu w 1972 roku. Trzecia to wersja z 1973 roku przygotowana na festiwal w Nancy. Dopiero czwartą zobaczyli widzowie Teatru Studio w Warszawie.
Wiadomość o tym, że Szajna obejmie po Ireneuszu Kanickim Teatr Klasyczny w Pałacu Kultury i Nauki, pojawiła się w prasie po premierze Fausta w Teatrze Polskim w Warszawie. Premierze legendarnej – po pierwszym akcie zacięła się kurtyna przeciwpożarowa i spektakl trzeba było przerwać. Legendarnej także dzięki Konstantemu Puzynie, który napisał z tego przedstawienia bardzo złośliwą recenzję. Zakończył ją tak: „Pisano o przejmującym dramatyzmie jego Reminiscencji, o plastyce przerastającej w teatr. Toteż Szajna jest zupełnie pewien, że wystarczy dodać Goethego, kurtynę, scenę i aktorów, żeby mu wyszedł z tej plastyki teatr rzeczywisty. Nieprawda, Józek, tak nie wyjdzie, Bóg mi świadkiem, że nie”[21]. Tytuł recenzji Puzyny – Gluglutiera – Szajna przerobił na tytuł sztuki, którą napisał z Marią Czanerle i dwa lata później wystawił w Teatrze Studio. W autorskiej Gulgutierze rozprawił się po swojemu z krytykami i społeczeństwem. Dramat zakończył słowami: „Bo ja jestem nieśmiertelny, dupo wołowa”[22]. Faust miał premierę w lipcu 1971 roku, a w październiku August Grodzicki donosił w „Życiu Warszawy”: „Szajna jako dyrektor to ferment w życiu teatralnym stolicy. Z pewnością będzie on nieraz wywoływał oburzenie, protesty, prześmiewki – może nawet niekiedy słuszne. Ale nie szkodzi, wreszcie zacznie się coś dziać, o coś będzie się można spierać i walczyć”[23]. Nie pomylił się Grodzicki. Od pierwszej premiery w Studio teatr Szajny był iskrzącym punktem na teatralnej mapie Warszawy, spierali się o niego i krytycy, i publiczność. Witkacy, przygotowany na inaugurację nowej sceny, był drugim – po Fauście – przedstawieniem z cyklu portretów wielkich indywidualności. Jego kolejni bohaterowie – Dante, Cervantes, Majakowski – odczytywani przez krytykę jako alter ego reżysera, posłużyli Szajnie do stawiania pytań o sens egzystencji. „Interesowałem się pojęciem czasu, wcale nie wyłącznie przestrzenią i plastyką. Tym, co nazywam największą problematyką człowieka – jego czasem od początku życia do końca”[24]. Założenia „teatru organicznego” Szajny – czyli takiego, który przez obraz i dźwięk odwołuje się bezpośrednio do emocji widza, a nie do jego intelektu – najpełniej udało mu się zrealizować w Dantem, przedstawieniu na motywach Boskiej komedii. Premiera odbyła się we Florencji, w 1974 roku, i została entuzjastycznie przyjęta przez Włochów. W Polsce Dante ostatecznie przekonał sceptyków do Szajny. Spektakularne widowisko na dużej scenie tworzy dyptyk z kameralną Repliką graną na poddaszu w malarni. Oba spektakle w latach siedemdziesiątych – i później – stały się wizytówką polskiego teatru na świecie. Raz, że były bardzo plastyczne, a więc dawały się zrozumieć bez słów. A dwa, że wpisywały się w oficjalną politykę kulturalną władzy. Bo nawet jeśli podejmowały temat totalitaryzmów i uwikłania jednostki w sprawy społeczno-polityczne, nie odnosiły się wprost do bieżących wydarzeń czy PRL-owskiej władzy – podkreślały ponadczasowy i uniwersalny wymiar dylematów moralnych człowieka, artysty. Zresztą Szajna należał do partii. Ponad pięćset przedstawień Dantego to rekord, którego do dziś nie udało się pobić żadnemu spektaklowi Teatru Studio.
Szajna realizował w Studio swój wielki plan utworzenia „centrum sztuki”, jakiego jeszcze nie było. Widział w nim ośrodek integrujący działalność teatralną, plastyczną, muzyczną i filmową. Od samego początku w teatrze działała galeria z bogatym programem wystaw i wydarzeń towarzyszących oraz z sukcesywnie rozbudowywaną kolekcją sztuki współczesnej. Mieściły się tu również pracownie podyplomowego Studium Scenografii, którego prowadzenie powierzył Szajnie w 1972 roku rektor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W ciągu dziesięciu lat studiowało w nim ponad czterdzieścioro artystów z Polski i drugie tyle stypendystów z zagranicy. Od 1980 roku swoją siedzibę miało tu – reaktywowane przez kompozytora Zygmunta Krauzego – Polskie Towarzystwo Muzyki Współczesnej. Wizja, z jaką obejmował Teatr Klasyczny, formalnie dopełniła się w lipcu 1980 roku, kiedy teatr przyjął nazwę Centrum Sztuki Studio – Teatr Galeria. Ta decyzja budziła niepokój w zespole aktorskim, który obawiał się o losy samego teatru. Na napiętą atmosferę miała wpływ również sytuacja społeczno-polityczna w Polsce – karnawał „Solidarności”, z nadzieją na zmiany, i jego konsekwencje, z tragicznym finałem, jakim był stan wojenny. W grudniu 1981 roku Szajna składa wymówienie. Trzy miesiące później, niemal dokładnie w swoje sześćdziesiąte urodziny, odchodzi na wcześniejszą emeryturę. Zmęczony teatrem zamierza wrócić do malarstwa.
Przez kilka najbliższych lat będzie jeździł z Repliką i Dantem po świecie – rozpędzonej teatralnej machiny nie zatrzymuje się z dnia na dzień, zresztą występy gościnne są dla niego źródłem ogromnej satysfakcji. W Jugosławii, a potem w Niemczech, zrealizuje kolejne wersje Dantego, a w Izraelu siódmą wersję Repliki. Do Studio wróci w dziesiątą rocznicę odejścia – Dante 1992 będzie jego ostatecznym pożegnaniem ze sceną, którą stworzył. Ostatnie zrealizowane w Polsce przedstawienie to Déballage w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, wyreżyserowane w 1997 roku z okazji siedemdziesięciopięciolecia. W ramach obchodów w rzeszowskim teatrze zostaje otwarta Szajna Galeria ze stałą ekspozycją prac artysty, który na Biennale Sztuki w São Paulo w 1989 roku został okrzyknięty jednym z pięciu najważniejszych artystów XX wieku. Kilka lat wcześniej, na wystawie w Berlinie Zachodnim, jego Reminiscencje znalazły się obok prac Paula Cézanne’a i Andy’ego Warhola. Szajna – klasyk XX wieku, wkroczy w wiek XXI pełen złych przeczuć co do przyszłych losów ludzkości. Sztuka, która była jego „drabiną do nieba” i którą chciał zmieniać świat, niczego nie zmieniła. Zmarł w Warszawie 24 czerwca 2008 roku. Pytany w połowie lat osiemdziesiątych, co dla niego jest w sztuce najistotniejsze, odpowiedział: „Umiejętność przeżywania, wrażliwość. To ona prowadzi człowieka w zaświaty. Tam, gdzie jeden dla drugiego może stać się magiem. Gdzie żyje się w transie. Istnieje się wówczas nie w świecie realnym, ale w odnalezionej rzeczywistości poetyckiej. Tam, gdzie chodzi się po chmurach i nie spada. Tam, gdzie stąpa się po falach i nie tonie. Gdzie człowiek żyje poza notą biograficzną”[25].
- ^ [Czy jestem, czy nie jestem], „Teatr” 1974, nr 2.
- ^ Sekrety, konkrety – Józef Szajna, audycja Anny Retmaniak, Polskie Radio, emisja 19.03.2005, archiwum PR, sygnatura 853/05/I.
- ^ Życie trudne, lecz piękne, z Józefem Szajną rozmawia Elżbieta Żmudzka, „Teatr” 1987, nr 10.
- ^ Józef Szajna, z cyklu „Biografie niezwykłe”, audycja Iwony Malinowskiej, Polskie Radio, emisja 13.03.2007, archiwum PR, sygnatura 235/07/II.
- ^ Człowiek zaniedbuje siebie…, film dokumentalny Henryka Jantosa, TVP 1 2005.
- ^ Z rozmowy z Łukaszem Szajną, synem artysty. Archiwum autorki.
- ^ Szajna 70 lat, Centrum Sztuki Studio, 1992.
- ^ Forum: Józef Szajna, „Projekt” 1980, nr 2.
- ^ Józef Szajna, z cyklu „Portret słowem malowany”, audycja Anny Retmaniak, Polskie Radio, emisja 13.10.1979, archiwum PR, sygnatura C15640.
- ^ Życie trudne, lecz piękne, j.w.
- ^ Z młodymi naprzód iść, rozmowa Andrzeja Hausbrandta, „Przyjaźń” 1974, nr 34.
- ^ „Przegląd Kulturalny” 1958, nr 1.
- ^ Józef Szajna, z cyklu „Szkic do portretu”, audycja Marii Superson-Jęczmyk, emisja 04.05.2001, archiwum PR, sygnatura 910/01/II.
- ^ Jaszcz, Nowy Szekspir w Nowej Hucie, „Trybuna Ludu” 1961, nr 338.
- ^ Za: Józef Szajna i jego świat, red. Bożena Kowalska, Hotel Sztuki / Zachęta, Warszawa 2000.
- ^ Józef Szajna, z cyklu „Portret słowem malowany”…, j.w.
- ^ Roman Szydłowski, «Rewizor» i nasiadówki, „Trybuna Ludu” 1963, nr 339.
- ^ Józef Szajna, z cyklu „Biografie niezwykłe”, audycja Iwony Malinowskiej, emisja 13.03.2007, archiwum PR, sygnatura 235/07/II.
- ^ Maria Czanerle, „Zamek” i teatr Szajny, „Teatr” 1966, nr 14.
- ^ Zbigniew Taranienko, Przestrzenie Szajny, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2009.
- ^ Konstanty Puzyna, Gluglutieria, „Polityka” 1971, nr 37.
- ^ Maria Czanerle, Szajna, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1974.
- ^ August Grodzicki, Teatr Szajny, „Życie Warszawy” 1971, nr 235.
- ^ Zbigniew Taranienko, Przestrzenie Szajny, j.w.
- ^ Bez teatru, z Józefem Szajną rozmawia Elżbieta Dzikowska, „Radar” 1985, nr 43–44.