Sztuka jest sposobem myślenia

Józef Szajna stworzył teatr kontrowersyjny; teatr – obraz. A zaczęło się wszystko od tego, że Szajna jako malarz i grafik projektował w teatrze scenografię. Później, będąc dyrektorem teatru nowohuckiego i reżyserem Teatru Starego w Krakowie, realizował swoje spektakle w całości, jako scenograf i reżyser. Obecnie Szajna jest dyrektorem Teatru Studio w Warszawie. Widowiska jego dalece odbiegają od utartych form teatru i sztuki. 

Lidia Nowicka: Czym powinna być sztuka według Pana – pytamy Józefa Szajnę. 

Józef Szajna: Zmniejszeniem dystansu między poznaniem a naszą niewiedzą. Filozofia jest prawdopodobieństwem, sztuka – fascynacją nieznanym, sięgającą do mniemań ludzkich. Nie zawsze jednak wiadomo co jest sztuką. Dziś sposób myślenia nazywa się sztuką. 

L. N.: Czyżby teatr Pana przeznaczony był dla wtajemniczonych? 

J. Sz.: Mój teatr jest dla wszystkich. Sztuki nie odbiera się poprzez wykształcenie, a teatru nie trzeba rozumieć. Wszystko wokół jest rebusem. Cały kosmos jest rebusem. 

L. N.: Czy do obecnej formy „teatru Szajny” dochodził Pan systematycznie i konsekwentnie przez wszystkie lata swojej pracy? 

J. Sz.: Nie programowałem mojego teatru. Nie przypuszczałem nawet, że będzie miał taki kształt. Doszedłem do tego, co jest – przez dobre i złe konwencje. Nie należę do żadnej grupy artystycznej. Nie mogę być nikomu wierny. Sięgnąłem po własne scenariusze, podporządkowuję sobie teksty. Mam poczucie wolności i niezależności twórczej. 

L. N.: Jaki element widowiska teatralnego jest w nim najważniejszy? 

J. Sz.: Moment dociekania. 

L. N.: A co decyduje o jakości spektaklu? 

J. Sz.: Wyobraźnia plastyka. Uważam, że wyrasta ona ponad informację. Ponadto sztuką jest także dobór aktorów i literatury. Aktor nie może czytać lecz grać. To jest interpretacja. Przemieszczenie, dające inną wartość. Powstaje teatr innego obrazu, innej wyrazistości. 

L. N.: Niezwykła sceneria Pana świata teatralnego ma bardzo często posmak metafizyczny. W jakim stopniu ulega Pan fascynacji śmierci? 

J. Sz.: Przeżyłem obóz koncentracyjny, znam własną śmierć. Żyję po raz drugi. Moje odniesienie do śmierci wychodzi z pozycji życia i z pozycji śmierci. 

L. N.: Czego społeczeństwo może oczekiwać od twórcy, lub inaczej, co winien jest twórca społeczeństwu? 

J. Sz.: Ludzie nie mają czasu, by wniknąć w sztukę. Są zmęczeni. Twórcy wiele jeszcze mają do zrobienia, by odbiorcy doszli do refleksji. Celem ich działania jest przekazanie czegoś, co nie umknęło ich wrażliwości. 

L. N.: A czy wiadomo jakie będą Pana najbliższe fascynacje, czy Pan tym kieruje? 

J. Sz.: Ja nic nie planuję. To u mnie samo się dzieje. Nie wiem na jaki pomysł wpadnę. Może zainteresuję się Judaszem. Ja przecież rozpracowuję ciągle jeden i ten sam temat. Nadal pcha mnie w przestrzeń, która jest niewidoczna jak odległość. Zastanawiam się tylko, dlaczego chwalą mnie moi przeciwnicy? 

L. N.: Uważa Pan to za zły objaw? 

J. Sz.: Świetnie czułem się w walce. 

L. N.: Słyszeliśmy, że Pan i Pana teatr odnieśliście ogromny sukces ostatnio we Florencji? 

J. Sz.: Dante wzbudził tam duże zainteresowanie. Mówiono, że wywołał pewien szok. Teatr Studio otrzymał ponowne zaproszenie do Florencji na występy w przyszłym roku.

INFORMACJE

AUTOR

Lidia Nowicka (rozm.)

ŹRÓDŁO

„Kurier Polski” 1074, nr 212

DATA

11 września 1974

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

SKAN